niedziela, 22 lutego 2015

List do miłości

Kiedy mija zbyt wiele dni, w człowieku coś się gubi. Niektóre uczucia się wypalają, wspomnienia blakną, a emocje odchodzą na boczny tor. Po prostu przychodzi moment kiedy człowiek nie jest już tym samym człowiekiem, ale zupełnie inną osobą traktującą całą swoją przeszłość jako lekcję życiową, która może przynieść odpowiednie wnioski. I ja myślałam, że tak będzie ze mną, że to naprawdę się uda, bo przecież czas zmienia wszystko - zmienia otoczenie zabierając mu barwy, a później wlewając je od nowa, zmienia ludzi, dźwięki, odczucia. Ale jednak we mnie pozostało coś czego nic nie dało rady zmienić. 
Owszem, przybyło mi lat, wspomnień, doświadczeń i kilka nowych marzeń. Zmieniłam swoje spojrzenie na świat, dojrzałam, ale to ciągle za mało by móc powiedzieć, że jestem zupełnie inna niż wtedy kiedy widziałeś mnie po raz ostatni. Mimo rozbitego serca i poobijanej duszy ja nadal Cię kocham i widzę w Tobie swoje życie. Tego nie było w stanie odebrać mi nic, żaden mijający dzień nie był w stanie ugasić mojej miłości. Być może po prostu to Ty byłeś tym przeznaczonym właśnie mi, może Ty miałeś prowadzić mnie przez świat. Ludzie mówią, że niemożliwa jest miłość nieodwzajemniona, ale ja jednak Cię pokochałam. Dałeś mi tyle powodów abym mogła zasiać w sercu to wspaniałe uczucie i ja to zrobiłam bez większych wątpliwości. Po prostu to Ty byłeś ważniejszy niż cała reszta i to Ciebie chciałam mieć przy sobie. Nigdy nie żałowałam, że trafiłeś do mojego życia, nigdy nie chciałam cofnąć czasu i powiedzieć sobie 'nie, tym razem go nie poznasz', bo poznanie Ciebie wprowadziło mnie do tej lepszej, szczęśliwszej części świata jaką może poznać człowiek. Nie ma słów jakimi mogłabym opisać wdzięczność za każdy uśmiech jaki mi dałeś, za każdą chwilę radości i tej magii. O późniejszym cierpieniu nie chcę mówić, bo to niczego nie zmieni. Nic nie sprawi, że zapomnę, ale wiem, że mogę to cierpienie ukryć gdzieś głęboko w sobie tak aby nie torowało drogi do przyszłości. 
Jednak popatrz, nawet rozrywający mnie od środka ból nie podołał sile miłości. Żal, tęsknota i łzy też nie odebrały mi uczuć do Ciebie. Może i jestem wariatką, może postradałam zmysły, ale wiedz, że ta wariatka kocha Cię do takiego stopnia, że byłaby gotowa oddać wszystko dla Ciebie, bo to Ty jesteś najistotniejszy. Może to przykład tego, że miłość nie ginie, że jest ona w stanie przetrwać wszystko. Moja miłość płonie w moim sercu nawet pomimo tego, że odszedłeś tyle dni temu. Dla niej to bez znaczenia, że Cię nie ma. Pojawiłeś się w moim świecie raz i pozostałeś w nim na zawsze, a ja już zawsze będę Cię kochać. 
I Cię kocham, tak po prostu, bez żadnego powodu kocham najmocniej na świecie. Jesteś moim wszystkim, pamiętaj.

P.S. Trzymam w dłoni swoje serce i mam nadzieję, że wreszcie po nie wrócisz.

https://www.youtube.com/watch?v=DAMM8JVbr8g

środa, 11 lutego 2015

Kartka z pamiętnika

Kiedyś wymyśliłam sobie, że dobrze byłoby trafić na swoją miłość tak jak dzieje się to w filmach. Żyłam w jakiejś iluzji, którą sama sobie wytworzyłam. Jednak w moim życiu rozczarowanie goniło za rozczarowaniem, a ja w pewnym momencie miałam już tego dosyć. Nie wiedziałam co los przygotował dla mnie, ale stwierdziłam, że będę na to czekać w spokoju. Chociaż już nawet nie czekałam, ja po prostu stałam się gotowa na wszystko. I właśnie chyba ta postawa była kluczowa, bo wtedy zaczęło zmieniać się całe moje życie, wtedy wtargnął on.
Nie wiem czy to przypadek czy przeznaczenie, ale wszystko toczyło się jakby po ułożonym wcześniej schemacie. Każdy element doskonale do siebie pasował. Najpierw długo planowałam imprezę w pewien kwietniowy piątek, ale kiedy ta impreza się zbliżała ja czułam, że nie mogę na niej się pojawić. Wewnętrzne poczucie mówiło mi, że to nie jest mój dzień, a imprezę trzeba przełożyć na niedzielę. Nie wiem jak, ale to się udało. Pojechaliśmy w niedziele. I chyba tak musiało być, bo to właśnie wtedy poznałam jego. Stał z boku i obserwował bawiący się tłum ludzi. Wysoki brunet, najprzystojniejszy spośród wszystkich, a ja byłam tylko zagubioną osiemnastolatką, więc nie liczyłam na nic, ciągle miałam wrażenie, że nie zwróci na mnie swojej uwagi, nie on. Ale zwrócił, bo nie wiem kiedy, a już piliśmy drinki w barze. Pamiętam jego słowa, pamiętam jego uśmiech i to jak poczułam, że muszę poznać go bardziej. Nie rozumiałam siebie, swojej reakcji, ale on tak bardzo mnie intrygował, że nie potrafiłam inaczej. Wymyśliłam sobie plan, który wcielałam w życie i już kolejnego dnia rozmawialiśmy przez kilka godzin próbując dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. 
Później też nie mogłam mu odpuścić, więc to ja zaproponowałam pierwsze spotkanie. Doskonale pamiętam chwilę kiedy przyjechał pod mój dom, a ja na jego widok niemalże zemdlałam z wrażenia. Nie znałam go, ale mimo to wydawało mi się, że rozmawiam z osobą, która jest w moim życiu od dawna. Już wtedy czułam, że nie chcę się z nim rozstawać, że chce mieć tylko jego i że tylko on jest dla mnie tak ważny.  
Z każdym tygodniem układało nam się lepiej, a ja byłam gotowa oddać mu wszystko co miałam. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że to jest ten człowiek, którego szuka się przez całe życie. Chociaż nie mieliśmy długiego stażu swojego związku to jednak ja już wtedy wiedziałam, że to jest mężczyzna mojego życia. Tylko on sprawiał, że czułam się tak bardzo wyjątkowa, tylko on dotykał mnie w tak niezwykły sposób, tylko on całował mnie tak jakby zaraz miał skończyć się świat, a nasz pocałunek miał być tym ostatnim. To on uczył mnie życia i stawiania czoła wszelkim przeszkodom, bo ich mieliśmy wiele od samego początku.
To wszystko było takie niezwykłe, ja szalałam na jego punkcie i tylko prosiłam Boga aby to nigdy się nie skończyło. Pragnęłam być jego żoną, matką jego dzieci i kimś dla kogo wracałby do domu każdego wieczora.
Jednak każda bajka ma swój koniec, więc przyszedł też czas i na nas. Chyba nigdy nie zapomnę tego pustego, zimnego wieczora kiedy siedziałam w jego ciemnym pokoju i mówiłam, prosiłam, błagałam, a on tylko siedział bez słowa i nawet na mnie nie spojrzał. Już wtedy wiedziałam, że przechodzimy przez trudny okres, ale moje serce kazało mi wierzyć, że za chwilę wszystko się ułoży. Ale nie ułożyło się. On odsuwał się ode mnie coraz bardziej, a ja stawałam na głowie żeby naprawić nas i włożyć w niego wszystkie te uczucia, które panowały między nami przez ostatnie miesiące. Tylko nie wiedziałam dlaczego on tego nie chciał. Stawał się tak bardzo obcy, aż w końcu... po prostu odszedł. 
Nie pamiętam za wiele z tamtego okresu, bo nasze rozstanie kosztowało mnie naprawdę dużo. Poczułam jakby ktoś wyrwał mi serce, jakby zabił we mnie wszystko to co narodziło się w chwili kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jego. Nie umiałam normalnie funkcjonować, więc szukałam na to jakiegoś sposobu, próbowałam ratować się i zapomnieć, tak po prostu zapomnieć. Były imprezy, byli nowi faceci, ale był też ból który nie chciał mnie opuścić. Rozpadałam się pod wpływem swojej tęsknoty i rozpadam się nadal chociaż zaraz miną dwa lata. 
To właśnie jego pokochałam tak jak kiedyś marzyłam, to on był tym człowiekiem, który przyprawiał mnie o dreszcze, którego kochała każda cząstka mojego ciała. 
Ale on nie kochał mnie, a moje uczucia nie wystarczyły żeby to zmienić. I teraz nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek poczuję to samo, czy moje serce zabije pięć razy szybciej na widok jakiegokolwiek innego mężczyzny. 
Czasem mam wrażenie, że uczucie takiego spełnienia czuje się tylko raz w życiu, a ja już to poczułam.

https://www.youtube.com/watch?v=nCkpzqqog4k

czwartek, 5 lutego 2015

Znaczenie obietnic

Ile kosztuje złożenie obietnicy? A ile kosztuje jej dotrzymanie? 
Pewnie każdy z Was kiedyś składał komuś obietnice, bądź słyszał je skierowane w swoją stronę. Najpierw jest radość, bo kiedy słyszy się "obiecuję być przy Tobie", "obiecuję Cię tam zabrać", "obiecuję spełniać każde Twoje marzenie" czuje się, że wszystko jest piękniejsze, a osoba, która stoi obok czyni z nas kogoś najważniejszego w swoim życiu. Wtedy świat staje na głowie, ale jest dobrze, bo słysząc, że ktoś nas o czymś zapewnia, utwierdzamy się w przekonaniu, że posiadamy w życiu coś, co będzie trwało wiecznie. Tylko warto zadać sobie pytanie czy zawsze tak jest. Czy aby na pewno jedno słowo daje nam gwarancję długiego i szczęśliwego życia? Czy jedno słowo ma w sobie na tyle siły aby zapewnić, że wszystko będzie właśnie tak jakbyśmy tego chcieli? 
Doskonale wiemy, że los potrafi być okrutny i często weryfikuje słowa wypowiedziane przez każdego człowieka. Zawsze, ale to zawsze przychodzi chwila, która rozlicza nas z obietnic, które pojawiły się między nami. I wtedy albo dzieje się to czego pragnęliśmy, albo obietnica zostaje niedotrzymana. W takiej sytuacji pozostaje tylko ogromny ból, rozczarowanie i pretensje do całego świata, że kolejny raz słowa były nic nie warte, bo nie niosły za sobą żadnych czynów. To taka dezorientacja, swoiste zagubienie, bo jednego dnia były jeszcze nadzieje, a drugiego nie pozostało nic. Nagle przestaje się wierzyć ludziom, bo ile razy można zawodzić się na ich nieodpowiedzialności, ile razy można godzić się z tym, że jest się ofiarą słów rzucanych na wiatr? W końcu w każdym coś pęka.
Kiedy jakiś czas temu usłyszałam "nie potrafię Ci nic obiecać" zupełnie nie wiedziałam jak mam to rozumieć. Najpierw sądziłam, że to po prostu będzie chwilowa zabawa, że mam się nie przyzwyczajać, a najlepiej to po prostu powinnam dać sobie spokój. Dopiero kiedy mijały dni, tygodnie ja zaczęłam rozumieć jaki jest prawdziwy sens tych słów. Niektórzy ludzie po prostu boją się obietnic. Kiedyś zostali mocno doświadczeni przez los i wiedzą jak to jest cierpieć przez słowa, których było zbyt wiele. I takie osoby bez zbędnego gadania po prostu pokazują i starają się robić wszystko aby człowiek, który dla nich jest najważniejszy na świecie czuł się pewnie. Tak było między nami. To on nauczył mnie, że życie nie polega na dawaniu obietnic, ono polega na spełnianiu ich bez słów. I właśnie to było najlepszym rozwiązaniem, bo kiedy przyszedł koniec nas w moje serce wbiła się jedna szpilka mniej. On nie złamał żadnej obietnicy, bo żadnej mi nie dał. Wtedy zrozumiałam go całkowicie i zaczęłam postępować w ten sam sposób. Teraz bronię się przed obiecywaniem jak przed ogniem, uciekam od tego i nawet nie wypowiadam tego słowa. Nie ma sensu, naprawdę nie ma sensu, bo nie chcę nikomu zadać bólu gdyby w moim życiu poszło coś nie tak i gdybym nie mogła dotrzymać swojego słowa.
Życie bez obietnic jest prostsze i mniej bolesne, dlatego czasem warto się zastanowić czy mamy w sobie aż tyle sił, aby dawać komuś tak wiele nadziei ubranej w suche słowa.

https://www.youtube.com/watch?v=ga94wVeFBac&safe=active