Patrząc prosto w jego oczy chciałam aby moje ciało stało się idealnym domem dla jego serca. Nie pragnęłam niczego więcej poza miłością, która wylewając się z naszych serc idealnie wypełniałaby codzienność. To była taka zwykła potrzeba istnienia w czyimś życiu i przygarnięcia go do siebie. To była chęć rozświetlania codzienności i bycia oparciem dla kogoś kto znaczy odrobinę więcej niż każdy inny na tym świecie. I mając jego u swojego boku czułam, że los podarował mi człowieka, dla którego chciałam istnieć nie zważając na nic innego. Liczyło się tylko szczęście, które mogłam wyczytać z jego twarzy, liczyła się chwila, która dawała mi do zrozumienia, że osiągnęłam wszystko, że nie ma niczego więcej czego mogłabym oczekiwać od życia. Potrzebowałam go, każdego dnia potrzebowałam jego osoby, bo to on napędzał mój świat i dodawał barw rzeczywistości. W zamian chciałam podarować mu to samo, chciałam być dla niego drugim życiem, a może tym pierwszym, ważniejszym. I myślałam, że naprawdę tak jest, że widział we mnie tą cholerną iskierkę, która rozpalała jego duszę do czerwoności, która dawała mu siły i sprawiała, że nie chciał szukać niczego innego. Uwierzyłam w iluzję, w coś czego nigdy nie było, wystawiłam siebie na taką trudną próbę, na cierpienie tylko dlatego, że chciałam komuś podarować poczucie szczęścia i bliskości. Tym wszystkim zamroziłam swoje serce i swoje uczucia. Odebrałam sobie możliwość dzielenia się radością z kimś innym. To ja jestem sobie winna, bo znów postawiłam kogoś ponad sobą, znów próbowałam zadbać o drugą osobę, o jej szczęście.
Być może zbyt zachłannie walczyłam o stanie się częścią jego codzienności, ale nigdy nie miałam złych intencji. Jednak teraz czuję skutki każdego wcześniejszego działania. Odczuwam ból, zmagam się z poczuciem odrzucenia i kolejny raz zapominam o sobie w nadziei, że wszystko przyjdzie samo. W środku jestem zniszczona, poturbowana przez próby zasiania czegoś co od początku spisane było na straty. Jednak człowiek najczęściej nie jest w stanie przewidzieć tego, co czeka go w życiu, nie wie dokąd zawędruje obierając tą, a nie inną drogę.
Myślisz, że robisz dobrze, ja tak właśnie myślałam kiedy robiłam wszystko aby moje i jego życie stało się tym jednym spójnym. Ale takie myślenie to trochę za mało, człowiek nie zawsze dostaje od życia to czego najbardziej w chwili obecnej oczekuje. Ja przekonałam się o tym w momencie kiedy wszystko wokół mnie uświadomiło mi, że jestem dla niego niewystarczalna.
Byłam dla niego kimś nieodpowiednim, chociaż on dla mnie był tym idealnym.
https://www.youtube.com/watch?v=g4UDeQTjMYk