Wracam tam tylko po to, aby jeszcze raz zrozumieć sens przebytego cierpienia i tęsknoty, która przybierała kształt mojego kruchego serca. Zaglądam do starych kątów w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, które błąkają się w mojej głowie od zbyt długiego czasu. I chociaż powoli i skrupulatnie analizuję chwilę po chwili to odpowiedzi nadal brak.
Ja już wiem, nie wszystko w życiu jest proste i logiczne, czasem zdarzają się sytuacje, które będą wbijać szpilkę w serce za każdym razem kiedy wrócą do naszej głowy, nawet jeżeli minie kilka lat. Człowiek jedynie z czasem staje się odporny na ból jaki zadaje przeszłość, ale mimo to nadal w jakimś stopniu jest jej więźniem. Muszę więc zastanowić się co zrobić, aby szczelnie pozamykać wszystkie drzwi prowadzące do dawnych chwil, jak sprawić aby to co zdarzyło się dawniej nie miało już takiego znaczenia.
Wiele osób mówiło mi, że to czas aby wyeliminować przeszłość, uczucia, tęsknotę. Ale jak wyeliminować miłość, która tli się w moim sercu mimo ran jakie nadal w sobie noszę? Jak zrobić kolejny krok do przodu? Jak zapomnieć o wszystkich chwilach? Może najlepszym rozwiązaniem byłoby wyrwanie sobie serca i pogrzebanie go razem z wspomnieniami gdzieś tak głęboko gdzie nikt go nie znajdzie, gdzie nikomu nie przyjdzie na myśl aby znów ocucić tą miłość, która włożyła we mnie tyle sprzecznych uczuć? Och tak, to brzmi tak prosto, tak dobrze, ale tak bardzo niemożliwie. Pozostało mi więc bicie się z własnymi myślami i zmuszanie się do rozstania z przeszłością, zmuszanie do zmian, których tak się boję.
Jednak mimo to siadam w ciemnościach i mówię sobie, że dam radę, że to ten moment, ale w głębi siebie jestem tak cholernie zrezygnowana, bo ilość prób jaką podjęłam jest już tak duża, że brak mi sił, aby walczyć ten kolejny raz. I chciałabym płakać i mówić wszystkim, że sobie nie radzę, no tak bardzo sobie nie radzę, bo moje myśli jak uparte krążą tylko wokół jego i tych chwil, które od dawna nie powinny we mnie istnieć, ale nie mogę, wiem, że już teraz nie mogę, bo muszę być twarda. Muszę pokazywać, że wszystko jest dobrze, przecież kto tak długo rozpamiętuje, kto kocha kogoś kogo nie ma? To nie jest normalne, ja nie jestem normalna, ale czy ktoś próbuje mnie zrozumieć?
Dla nich czas mojego cierpienia już się skończył, teraz mogę przeżywać tylko w sobie. Dla wszystkich innych postradałam zmysły. I może mają rację. Może ja oszalałam na punkcie swojej miłości.
https://www.youtube.com/watch?v=lAwYodrBr2Q